Naukowcy przeanalizowali dane ponad 24 000 młodych kobiet, które otrzymały jedną, dwie lub trzy dawki szczepionki Cervarix. Zauważyli oni, że po czterech latach efektywność szczepionki wynosi 77-86 procent i jest niezależna od liczby przyjętych dawek.
Autorzy analizy podkreślają, że nie zalecają jeszcze natychmiastowej zmiany procedur, jeżeli jednak zdobędą więcej dowodów, to zmniejszenie dawki z 3 do 1 może mieć olbrzymi wpływ na liczbę szczepionych dziewcząt na całym świecie.
Więcej: kopalniawiedzy.pl
Komentarze
[ z 2]
Szczepionka super, ale i tak nie zwalnia z corocznych badań. Szczepić na pewno warto, ryzyko nowotworu jest wtedy na pewno mniejsze. Trzeba jednak to robić w grupie małych dziewczynek 11-12 lat, które nie zaczeły jeszcze współżyć, wtedy efektywność szczepionki jest największa. trzeba ja wprowadzić do obowiązkowego programu szczepień, może to nie spodobać się w pewnych środowiskach, ale to zdrowie jest najważniejsze, a nie dziwne przekonania.
Oczywiste, że zaszczepienie się przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego nie jest powodem do tego, aby rezygnować z badań profilaktycznych! W końcu szczepienia nie zapewniają stu procentowej pewności to raz, nie chronią przed każdym typem wirusa to dwa, a i nowotwór może rozwinąć się w przypadku braku zakażenia wirusem HPV bo choć ten ma udowodnione właściwości kancerogenne, to jednak bez jego udziały postęp onkogenezy również jest możliwy i rzadko, bo rzadko, ale jednak ma miejsce w niektórych przypadkach. Zgadzam się również z Panem, panie Pawle, że istotne jest budowanie w społeczeństwie świadomości do tego stopnia, aby na szczepienia swoich pociech decydowali się rodzice małoletnich jeszcze przed rozpoczęciem współżycia płciowego. Bo jak wiadomo szczepienie skuteczne jest wyłącznie w prewencji pierwotnej, kiedy narażenie na kontakt z wirusem HPV jeszcze nie zaistniało. Jedyne na co zwróciłabym uwagę i z czym się nie zgadzam to fakt, że sugeruje Pan wykonywanie szczepień w grupie DZIEWCZYNEK. Prawda jest taka, że aby całkowicie wyeliminować zagrożenie zakażenia onkogennym typem wirusa HPV warto szczepić za równo dziewczynki jak i chłopców. Bo chociaż tym ostatnim z oczywistych względów rozwój nowotworu szyjki macicy nie grozi, to jednak mogą oni z powodzeniem przenosić patogennego wirusa między organizmami kobiet i w ten sposób przyczyniać się do rozprzestrzeniania drobnoustroju w społeczeństwie. Szczepienia są o wiele tańsze niż koszty leczenia nawet pojedynczych pacjentek z neoplazją szyjki macicy, więc wydaje mi się, że warto inwestować w taki rodzaj prewencji pierwotnej. Może gdybyśmy jako lekarze rzeczywiście przyłożyli sporą dawkę uwagi do problemu i zalecali swoim pacjentom (a raczej zwracali uwagę ich rodzicom) stosowanie powyższych szczepień, udałoby się w znacznym stopniu wyeliminować obecność wirusa w środowisku? Wizja może i bardzo optymistyczna, ale skoro z niektórymi innymi patogenami udało się odnieść sukces, to dlaczego nie spróbować by i z tym?